piątek, 20 sierpnia 2010

Tytułu nie ma.

To zdjęcie jest stare jak świat, ale czymś się muszę z wami dzielić, jak nie takim szajsem. Właśnie sobie wstałam, jest godzina 13 i siedzę z kotem na kolanach przed kompem. Standard. Już nigdy więcej nie obleję egzaminu, nigdy więcej nie będę mieć poprawek. To masakryczne, co mnie omija przez fakt, że muszę się uczyć. Na ten weekend miałam jechać z Jagodą etc. na działkę i co? Nie jadę, standard. Brr, to jest beznadziejne. Ciekawe, co mnie jeszcze ominie. Byleby nie środa, chcę się pośmiać z Dejwida! Już przynajmniej nie mam odruchów wymiotnych myśląc o egzaminie, ehh! No tak, ominął mnie jeszcze przyjazd Ker i wyjazd do Kłobucka. Rewelacja. Może jeśli egzamin jest w piątek, Ker przyjedzie ale... wątpię. Fajnie by było mieć ferie zimowe wtedy, kiedy Warszawa! No cóż...
Nie mam za bardzo weny ani nic w moim życiu dotychczas się nie wydarzyło, więc jak widzicie nie mam o czym pisać. Nawet nie zbiera mnie na refleksje, ale tu akurat jestem z siebie dumna, przestałam zastanawiać się i myśleć o niczym i o nieistniejących sprawach.
Pozostawiam was z tą idiotyczną notką, a sama idę się wreszcie ogarnąć, bo tradycyjnie wyglądam jak ćpun.
Edit.
Właśnie poczułam się jak.... rozrzedzone gówno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz